"Na tapczanie siedzi leń. Skarpet szukał cały dzień. Przepłynęła mu niedziel..."
"Na tapczanie siedzi leń.
Skarpet szukał cały dzień.
Przepłynęła mu niedziela,
wskoczył do niej mały śledź.
Wszystkie dziatki poszły spać
i przez skajpa dały znać,
że w Londynie, jak kupować,
to brylować, bez dwóch zdań.
A w urzędzie pani zła
mu chrzaniła,cały czas,
że pękają głośno bańki -
lada chwila przyjdzie krach.
A w urzędzie dobra pani
zapytała o egzamin
łkając, że emigrowali
ci, co dobrze znają fach.
I w kościele dobry pan
również plwał na rzeczy stan -
nie tam!, żeby Panu Bogu
wypominać biznesplan...
Pewien malec w mlecznym barze
w talerz bił jak w taraban,
powiadając, że na Krymie
gradem sypie, że aż strach.
Na weselu małej Ady
trzepotałaś wciąż rzęsami,
prułaś tango przez barykady
w sukience z studniówki.
Potem, z urzędu, pękła bańka.
Lada chwila wskoczył śledź.
Wszystkie talerze poszły spać.
W Londynie. Bez skarpet.
Na leniu siedzi kościół.
Dawał tango całą niedzielę.
Wszystkie panie są złe.
W urzędzie wszyscy pękają.
W barze śledziowym dobry pan
przepłynął z nim cały Londyn.
Szukał cały dzień egzaminu.
Nie tam! żeby plwał na dziatki.
Na tapczanie bryluje skarpeta.
Cały dzień głośno, bez dwóch zdań.
Ma tam fach! - pruje śledzia.
Bar, niedziela, łkając, Londyn.
Wiosna lato jesień zima.
Polska, polski, chrzanić Putina!
Lato zima wiosna zima.
Jedna Polska, śledzić gender."
–Na tapczanie siedzi leń.