"- To moje kwiaty! - krzyczę.
- Właśnie chciałam ci je podarować - słyszę. I słyszę jeszcze, że przyniosła mi kolację i żebym się nie brzydził, bo kaszanka wcale nie jest zatruta. I słyszę jeszcze, że ma liścik do mnie i chciałaby, żebym napisał dla niej jeden wiersz jako Słowacki. Składa kwiaty na moich piersiach, pod nos podtyka mi talerz z kolacją, wykrzywia buzię i wzrusza chudymi ramionami, widzę jeszcze, że na nogach ma balowe srebrne buciki i wiem, że do tej pory jak było tak było, ale w tej chwili wszystko się kończy, bo popełniam morderstwo."

–Jan Paweł Krasodębski - Odwyk